Kościelec
29 lipca 2021 – od dawna wymarzone wejście.
Pogoda nie zapowiadała sukcesu, ale się udało. Najważniejsze że bezpiecznie i bez tłumów.
A na szczycie okno kilkuminutowe rozchmurzenie, dające niesamowite widoki : )
Max elevation: 2160 m
Min elevation: 989 m
Total climbing: 8470 m
Total time: 09:18:06
18-19 września 2020 – samotny wyjazd na Krywań i Starorobociański Wierch.
Cudowna pogoda i nie do opisania widoki, których poniższe zdjęcia są tylko namiastką.
Jak cudnie byłoby mieć taki widok za oknem, czy choćby jesienny dywan zwinięty spomiędzy Ornaka czy Starorobociańskiego Wierchu…
Zdjęcia z wejścia na Krywań
Zdjęcia z wejścia na Starorobociański Wierch poprzez Ornak.
Upsss….! Zdobyliśmy nie to Kozie Żebro 😀 Więc nie idźcie naszym śladem : )
Właściwa góra to ta….
Diadem Gór Polski Zdobyty !!!
14 sierpnia 2020 roku udało się nam zakończyć zdobywanie 80 szczytów wchodzących w skład Diademu Gór Polskich. Około 734 km pokonanych na pieszo i tysiące kilometrów przejechanych samochodem.
Poniżej zdjęcia z ostatnich sześciu gór, a w tytule link do wszystkich szczytów, tras i zdjęć : )
Lato w pełni, a my coraz bliżej zakończenia Diademu Polskich Gór.
W ostatni 4-dniowy weekend udało się zdobyć 6 gór w Beskidach: Koskową Górę, Ćwilin, Luboń Wielki, Modyń, Jaworz oraz Babicę.
Korona Gór Polski po raz trzeci?
Tak, ale tym razem w trójkę !
We wpisach trasy wejść, które pokonamy z wózkiem Chariot CX1 lub nosidłem gdy nie będzie innej możliwości : )
Czwarta i piąta góra zdobyta – Wielka Sowa i Waligóra !
Wzgórza Strzelińskie
Nasze niedawne odkrycie. Wspaniała trasa na spacer z dzieckiem w dzikości, z dala od cywilizacji, bez ludzi…
Max elevation: 398 m
Min elevation: 170 m
Total climbing: 1251 m
Total time: 05:07:56
Pierwszy dzień wiosny 21.03.2020 – Kawia Góra
W dniu wczorajszym poszliśmy szukać wiosny : ) Na początku droga mocno gliniasta, później dużo lepsza. Wspaniała drogą na dłuższy spacer. Po drodze udało się nad zdobyć Kawią Górę (Kawcza), która była celem wyjazdu. Cała droga zajęła nam niecałe trzy i pół godziny, a pod koniec spaceru zaczął prószyć śnieg… Ot taka wiosna w czasie koronowirusa… No i nikogo na szlaku nie spotkaliśmy, bo takiego szukaliśmy, gdzie tłumów nie będzie.
Max elevation: 341 m
Min elevation: 213 m
Total climbing: 845 m
Total time: 03:18:07
Wielka Sowa 29.02.2020
Dziś w poszukiwaniu śniegu udaliśmy się na Wielką Sowę i być może to był ostatni śnieg jaki widzieliśmy tej zimy. Trasa, którą szliśmy polecamy szczególnie na wózek, a na pewno na taki jak nasz. Wejście i zejście zajęło nam nieco ponad 2 godziny. I choć pogoda na szycie była mglista i wietrzna, to jednak wejście dało nam wiele satysfakcji : )
Nasz nowy „Mercedes” – Chariot CX1 – 22.02.2020
W ostatnim tygodniu zakupiliśmy dla Agatki nowy pojazd, który postanowiliśmy w ostatni weekend przetestować. Sprawdził się świetnie, choć szlaku od Wieżycy w drodze na Ślężę z najlepszym wózkiem jednak nie polecamy. Z najtrudniejszych fragmentów niestety zdjęć brak. Z jego minusów, to brak amortyzacji przedniego koła, ale jeszcze nad tym popracujemy. Póki co, jesteśmy bardzo zadowoleni : ) Oczywiście, od ostatniego wpisu nie był to jedyny wyjazd. Kilka razy byliśmy na Ślęzy oraz zdarzył się jeszcze jeden wyjazd na Chełmiec. Poniżej kilka zdjęć : )
Waligóra z Agatką – 28.12.2019
Dziś wybraliśmy się po raz drugi tej zimy na poszukiwanie śniegu. Do końca nie wierzyliśmy, że go znajdziemy, bowiem jeszcze kilka kilometrów przed Andrzejówką pobocza były ledwie przyprószone. Na szczęście okazało się, że jest! Mnóstwo ludzi i wspaniała pogoda. Cicho, bez opadów i wiatru, który pojawiał się w prognozach. Cała droga zajęła nam około 80 minut, Agatka spała : ) Poniżej kilka zdjęć i trasa dla osób, które chciałyby wjechać bez problemów wózkiem, nawet zimą : )
Chełmiec z Agatką – 14.12.2019
Pierwszy śnieg tej zimy dla nas i pierwszy w życiu naszej córeczki : ) I choć się go nie spodziewaliśmy podczas tego wyjazdu, to jednak bez najmniejszego problemu osiągnęliśmy wózkiem najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich : )
Ślęża po raz drugi z Agatką
Aconcagua jednak nie w najbliższym sezonie !
19 października to dzień, w którym w naszym życiu trochę się zmieniło : ) Dzień, w którym nasze plany na te najwyższe góry zostały zrewidowane. Ważne stało się mniej ważne, bo pojawiło się ważniejsze. Pojawiła się Agatka : )
Nie porzucamy gór, w żadnym wypadku. Nasza córka by nam nigdy tego nie wybaczyła, gdybyśmy powiedzieli Jej kiedyś, że przez Nią porzuciliśmy naszą pasję, coś co pokochaliśmy i co pozwoliło nam przetrwać trudny czas oczekiwania.
Za nami pierwszy wspólny szczyt – Ślęża. Może niższy niż zapowiadana na luty Aconcagua, ale jej i innym nie mówimy żegnaj. W tym sezonie tak, ale gdy Agatka będzie mogła zostać kilka dni pod opieką babci lub gdy będzie miała ochotę iść z nami, ruszamy. A to wcale nie musi oznaczać bardzo długiego czasu: w ubiegłym roku spotkaliśmy małżeństwo z 5 letnim synkiem, który nie ustępował im kroku w drodze na Kazbek. Wszystko jest więc możliwe. Najważniejsze jest jednak by każda wyprawa była tak zorganizowana, by nie nasze cele i ambicje były na pierwszym miejscu, ale by nasza córeczka była zmotywowana do drogi i by nadawała tempo. By czas i wysiłek był odpowiednio nagrodzony, a zdobycie pieczątek, możliwość zrobienia zdjęć na szczycie, czy zjedzenie frytek w schronisku motywowało. By każda wyprawa była wspólnie zaplanowana, by sprawiała wszystkim przyjemność i by była bezpieczna.
Pierwsza góra za nami w wieku nieco ponad 6 tygodni. I naprawdę wszystkim sprawiło to przyjemność. Pogoda dopisała, było ciepło i pogodnie. I wózek całkiem lekki…
Ponadto w ostatnim czasie zostaliśmy po raz drugi oficjalnymi
Zdobywcami Korony Gór Polski
Spotkanie...
Podczas ostatniego wyjazdu do Zakopanego, trafiliśmy na targi książki gdzie spotkaliśmy Monikę Witkowską, kobietę, dla której bariery nie istnieją : ) Dziennikarka, podróżniczka, żeglarka, zdobywczyni Korony Ziemi. Podczas swoich wypraw odwiedziła ponad 180 krajów świata na wszystkich kontynentach. Zdobywczyni 3 ośmiotysięczników: Mount Everestu, Mansalu a w tym roku Lhotse. Dziękujemy Moniko za to spotkanie i za Twoją książkę. Wierzymy, że uda nam się jeszcze spotkać, a książka jest dla nas motywacją na kolejne wyjazdy.
Dwuosobowa wyprawa na Kamiennego Strażnika, którego południową ścianę pokonała Wanda Rutkiewicz rok po naszych narodzinach. Aconcagua, pokryta wiecznymi śniegami i lodowcami, królująca nad kontynentem Ameryki Południowej, piękna, jedyna, majestatyczna i niepowtarzalna – LUTY 2020
Następnie: Mont Blanc oraz Mont Blanc de Courmayeur – MAJ 2020
♥ Wyjazd przełożony ! ♥
A póki co, udany wyjazd do Irlandii i zdobyty Carrantuohill
Gerlach zdobyty !
Zdjęć kilka…
Relacja z wyjazdu Maj 2019
Max elevation: 0 m
Min elevation: 0 m
Total climbing: 0 m
Total time: 12:17:24
Wyprawa Elbrus i Kazbek Travel 2018 Zakończona
Relacja z wyprawy: >> część 1 << oraz >> część 2 <<<
>>> Podziękowania <<<
Szczyt Elbrusa i My
Przejechana trasa w całości – wg GPS
Max elevation: 0 m
Min elevation: 0 m
Total climbing: 0 m
Total time: 19:06:36
Dane z lokalizatora na każdy dzień z osobna.
Elbrus 5642 m n.p.m. – najwyższy szczyt Kaukazu Wielkiego i Rosji. 835 metrów wyższy od Mont Blanc. Dla jednych najwyższy szczyt Europy dla innych nie:) Blisko granicy z Gruzją, jednak w całości na terenie Federacji Rosyjskiej. Obecnie wygasły wulkan, składający się z dwóch wierzchołków – wschodni osiąga 5621 m.n.p.m, nieco wyższy zachodni 5642 m.n.p.m. Góra prosta technicznie, lecz ze względu na swoją wysokość i nagłe załamania pogody corocznie zbiera śmiertelne żniwo, więc nie można jej w żaden sposób lekceważyć.
Kazbek 5033 m n.p.m. – jeden z najwyższych szczytów Kaukazu. Jest drzemiącym wulkanem, którego ostatnie erupcje miały miejsce około 6 tysięcy lat temu. Na wschód od szczytu biegnie Gruzińska Droga Wojenna oraz leży miasteczko Stepancminda. Ze względy na znaczne nachylenie stoków, dochodzące do 60 stopni jest góra znacznie trudniejszą niż Elbrus.
Ostatnie przygotowania 30 maja…
Auto uważamy za przygotowane. Wierzymy, że da radę : ) W poniedziałek zostały po raz drugi wymienione tarcze i klocki hamulcowe, bowiem te, założone jakieś 4 miesiące temu okazały się wadliwe;/ Mamy również box na naszym dachu. Oczywiście też nie bez przygód. Gdy pojechaliśmy po jego odbiór, pan chciał zrobić dla nas przysługę i go umył… przy czym niechcący złamał kluczyk : D Ot ironio losu : ) W jednym punkcie dorobiono nam kluczyk, który nie działa, ale już w kolejnym udało się nam znaleźć specjalistów, którzy się postarali. Opieka dla naszych kwiatów i rybek załatwiona: dziękujemy Elu : ) Dziękujemy również firmie MeteoPlus, która po raz kolejny przygotuje dla nas osłonę meteorologiczną, a o której wcześniej nie pisałem.
Ostatnie przygotowania 27 maja…
Do wyjazdu zostało dosłownie kilka dni : ) Na stronie powyżej pojawiły się 2 mapy, które będą pokazywały naszą pozycję na żywo. Jedna mapa to nadajnik samochodowy, drugi w smartfonie. O ile pierwszy powinien pokazywać pozycję o każdej porze, o tyle smartfon będzie pokazywał pozycje jak będzie internet. Nawet jeśli w danej chwili nie będzie, to po połączeniu w siecią dane będą zgrane. Jutro i pojutrze dalsze informację….
20 dni przed wyjazdem . . .
1. Przygotowanie auta zakończone.
2. Oczekiwanie na przesyłkę lokalizatora IKOL od firmy LOJACK S.A.
3. Za tydzień wyjazd do Warszawy po odbiór boxa dachowego od Tabasco Media Communications.
4. Po raz kolejny dzięki współpracy ze sklepem Skalnik dokonaliśmy udanego zakupu w rewelacyjnej cenie. Tym razem jest to lina dynamiczna Fusion ION R 9,4MM 60M
5. Dzięki życzliwości kolegi Marka zostaliśmy zaopatrzeni w 6 ekspresów, które nam użyczył na czas wyprawy. Dziękujemy.
6. Ponadto, długi majowy weekend był bardzo owocny. Za nami 7 kolejnych szczytów Korony Gór Polski. Zostały już tylko 2: Tarnica i Rysy. Mamy nadzieje, że nasza kondycja będzie wystarczająca : )
7. Przed nami ostatnie zakupy, zaplanowanie szczegółowe trasy powrotnej oraz zaplanowanie menu na wyjście na lodowiec.
45 dni . . .
1. Kilka dni temu odebraliśmy od kuriera paszporty. Mamy Wizy ! Serdeczne podziękowania dla firmy AINA, za bardzo sprawne załatwienie dla nas wiz. Po raz kolejny spisaliście się na medal : )
2. Poprzez stronę www.evisa.gov.tr załatwiliśmy wizy do Turcji, prawo jazdy międzynarodowe wyrobione, zielona karta jest, EKUZ (do państw tranzytowych jest), więc mamy komplet dokumentów. Noclegi na Ukrainie i w Rosji zarezerwowane.
3. Nawiązaliśmy współpracę z firmą LOJACK S.A., dzięki której na naszej stronie pojawi się widżet udostępniający naszą pozycję GPS podczas wyjazdu. Więcej informacji o lokalizatorze IKOL na stronie firmy LOJACK S.A.
4. Nawiązaliśmy współpracę z firmą Tabasco Media Communications, która udostępni nam na czas testów box dachowy firmy Thule, model Thule Motion XT XL
5. Przygotowanie auta na ukończeniu. Na dachu mamy już belki, które cierpliwie czekają na powyższy box : ) Jeszcze tylko przegląd klimatyzacji, nowa gaśnica i dodatkowe oświetlenie wnętrza.
6. Za nami kolejne szczyty Korony Gór Polski, zostało jeszcze 9, więc forma nasza coraz lepsza : )
Wiosna, wiosna, wiosna gdzieżeś Ty jest…
Już za niecały tydzień pierwszy dzień wiosny, a na najbliższy weekend prognozy stricte zimowe. Wrocław -11 stopni w nocy, ale co tam tyle, my jedziemy na Wysoką Kopę, a tam o poranku podobnież -18 : ) Łapawice znów się przydadzą. Wracając do Wysokiej Kopy i Korony Gór Polski, w ubiegły weekend znaleźliśmy się na półmetku. Za nami 14 szczytów i przed nami tyle samo, więc może uda się ja zdobyć jeszcze przed czerwcowym wyjazdem, a nie do końca roku jak planowaliśmy. A potem może Korona Gór Europy? Hmmm, w sumie to tylko 48 szczytów, które może już nie w rok, ale powiedzmy do 40-stki może uda się zdobyć:)
W ostatnim czasie, po raz drugi nawiązaliśmy współpracę z firmą AINA, która dopomoże nam w załatwieniu wiz do Rosji oraz jesteśmy w trakcie ustaleń z firmą z Warszawy, dzięki której wsparciu będziemy przedstawiać na naszej stronie naszą bieżącą pozycję GPS podczas wyprawy. Szczegóły wkrótce, tak jak i wkrótce – do końca marca – pojawi się możliwie dokładny plan naszego wyjazdu !
2018
Połowa stycznia za nami, czas zabrać się za budowanie kondycji. W ramach tego, postanowiliśmy zapisać się do Klubu Zdobywców Korony Gór Polski, by trakcie przygotowań do wyjazdu zdobyć również Koronę Gór Polski. Nasze poczynania będziemy opisywać również na naszej stronie, a link do podstrony w menu po lewej stronie o nazwie Korona Gór Polski.
Z przyczyn niezależnych od nas, musieliśmy również zmienić trasę naszego wyjazdu. Trudności wynikły z niemożności przekroczenia granicy białorusko-rosyjskiej.
Poniżej mapka po zmianach.
Nowości…
W ostatnim czasie udało się nam nawiązać współpracę z po raz drugi ze sklepem Skalnik, za co serdecznie dziękujemy. Pierwsze zakupy (karimaty) za nami, a szczegóły w zakładce Ekwipunek. Dziękujemy również za wsparcie firmie StandardPlast – maty wygłuszające, bo chyba do tej pory jeszcze Wam na łamach naszej strony nie podziękowaliśmy, co teraz czynimy.
Udało się również zareklamować naszą nawigację Oregon 650, która niestety się wyłączała i zawieszała bez powodu. Zakupiliśmy również mapy Gruzji oraz rozpoczęliśmy przygotowanie naszego auta na trudy podróż, co będę opisywał w nowej zakładce przygotowanie auta. Zakupiliśmy również identyczny namiot jak mieliśmy pożyczony podczas poprzedniej wyprawy, który dobrze się sprawdził. Da się zauważyć również, że z zakładki ekwipunek zniknęły liofilizaty i nie jest to przypadek. Na tę wyprawę nie zamierzamy ich zabierać (poza dosłownie 5-6 opakowaniami, które nam pozostały z ostatniej wyprawy). Na najbliższą wyprawę szykujemy autorskie jedzenie, o którym będziemy informować : )
Zdecydowaliśmy…
Wakacje dobiegają końca, więc czas planować następne! Zdecydowaliśmy – jedziemy na Elbrus! Znowu? Znowu, ale nie tylko On będzie celem naszej wyprawy. Tym razem wyjazd będzie wyglądał jednak zupełnie inaczej. Po pierwsze jedziemy samochodem, a nie samolotem jak poprzednio, po drugie chcemy przez Elbrusem spróbować zdobyć najwyższy szczyt Gruzji, czyli Kazbek, a po trzecie, wyprawy w góry nie będą jedynym i głównym celem naszej wyprawy, której trwanie planujemy na 6 tygodni.
Przed nami wiele pracy – począwszy od odpowiedniego przygotowania naszego nastoletniego samochodu na około 10 000 km, do zdobycia odpowiedniej kondycji oraz uzupełnienia zapasów sprzętu.
Już wkrótce dalsze informacje na temat wyprawy, a poniżej zamieszczamy trasę którą zamierzamy pokonać : )
Relacja z wyprawy – czerwiec 2017
Dzień 1
6 rano – budzik wyrywa nas ze snu. Tak, to ten długo wyczekiwany dzień, lekko podenerwowani i podnieceni wyruszamy z podwarszawskich Złotokłos na warszawskie lotnisko Fryderyka Chopina. Z 40 minutowym opóźnieniem startuje nasz samolot, po około 2 godzinach lądujemy na lotnisku Szeremietewa w Moskwie. Otrzymujemy karty migracyjne (dokument który jest na równi ważny w Rosji jak paszport) i po 2 godzinach przerwy znów wzbijamy się w powietrze, by dotrzeć o godzinie 19 do uroczego miasteczka o nazwie Mineralne Wody. Udajemy się do hotelu na nocleg. Pokój okazuje się bez okna, ale poza tym wszystko idealnie.
Dzień 2
Nasze telefony odzywają się o godzinie 8 rano, informując nas, że czas wyruszać w dalszą drogę. Po śniadaniu udajemy się w stronę dworca autobusowego celem namierzenia marszrutki, czyli miejscowego autobusu. Tuż przed dworcem zatrzymuje nas sympatyczny Rosjanin proponując nam za 3000 rubli (około 200 złotych) podwiezienie nas pod sam hotel w Terskolu. Po chwili zastanowienia zgadzamy się. Odległość do Terskola to niecałe 200 km, a podróż nasza trwa 3,5 godziny. W Terskolu zatrzymujemy się koło siedziby ratowników górskich (odpowiednik naszego GOPR) i rejestrujemy naszą wyprawę na Elbrus. Jeśli byśmy nie wrócili po wyznaczonym przez nas czasie, rozpoczęliby poszukiwania. Pan jest bardzo miły i przyjazny turystom.
Rozpoczynamy poszukiwania naszego noclegu. Ani nawigacja, ani miejscowi mieszkańcy nie są w stanie nam powiedzieć gdzie znajduje się wskazany przez nas hotel. Po dłuższej chwili, ktoś nam wskazuje, że najprawdopodobniej znajduje się on w następnej miejscowości Azau oddalonej od nas o 3,5 km. Z niepewnością, ciężarem na plecach i duszy rozpoczynamy marsz pod górę. Azau jest bowiem położone 200 metrów wyżej niż Terskol. Za kolejnym zakrętem ukazuje się nam nareszcie nasz hotel Antau. Nasz trud został nagrodzony. Przemiła i uśmiechnięta obsługa hotelu oraz wspaniały pokój rekompensują nasz trud. Po odpoczynku i małym co nie co, wyruszamy z hotelu (z wysokości 2300 m.n.p.m) na aklimatyzację na wysokość 2800 metrów, po czym wracamy.
Dzień 3
Dzień rozpoczynamy leniwie. Po śniadaniu udajemy się z obsługą hotelu na pocztę w Terskolu celem dopełnienia obowiązku rejestracji pobytu na terytorium Federacji Rosyjskiej. Koszt rejestracji 500 rubli za 2 osoby. Czas wizyty na poczcie około 40 minut. Działanie poczty w Rosji zupełnie nie odbiega od polskiej poczty – powolna obsługa i długie kolejki. Dziękujemy obsłudze hotelu za wypełnienie za nas dokumentów, bowiem są one dość skomplikowane. Kolejnej rejestracji musieliśmy również dokonać podczas pobytu w Moskwie, ale tu udało się bez żadnej opłaty i bez naszego udziału. Przy wyjeździe z Rosji okazało się, że nikt o nie nie prosił:) Tak więc, jak ktoś lubi ryzyko… W Terskolu kupujemy również 2 butle z gazem po 700 rubli każda, więc dosyć drogo! Po powrocie do Azau znów wybieramy się na wyjście aklimatyzacyjne na 2800 metrów.
Dzień 4
Wielki dzień, dziś zaczynamy prawdziwą wędrówkę. Z plecakami i pełnym obciążeniem. Wszystko co niezbędne i wszystko co może się nam przydać lub uratować nam życie musimy mieć ze sobą. Około godziny 10 wychodzimy z hotelu. Droga jest prosta i szeroka, jednak o znacznym nachyleniu. Plecaki naprawdę dosyć mocno czuć. Mój waży 21 kg, mojej żony 15 kg. Po 3 godzinach wspinaczki dochodzimy na miejsce, które uznajemy, że będzie odpowiednie na nasz pierwszy nocleg. Znajduje się ono nieco wyżej pierwszej stacji kolejki przesiadkowej na wysokości 3020 metrów. Oprócz turystów, którzy wwożą się tutaj kolejką by podziwiać krajobrazy, mamy sąsiedztwo uroczej lisiej rodzinki. Po raz pierwszy uruchamiamy kuchenkę kupioną w sklepie Skalnik oraz spożywamy kolację w postaci liofilizatów również ze Skalnika.
Dzień 5
Upał nie do zniesienia! To znak, że trzeba jak najszybciej opuścić namiot! Wstajemy, pogoda jest wspaniała, świeci słońce, termometry, które dostaliśmy od MeteoPlus pokazują 10 stopni, pomimo że godzina jest naprawdę wczesna. Gotujemy wodę na jajecznicę z liofilizatów, najadamy się do syta, pakujemy i wyruszamy w dalszą drogę. Dodam, że obok stacji tej kolejki znajdowała się również toaleta, całkiem niezła i czysta; można było także nabrać czystej pitnej wody, co było dużym ułatwieniem.
Wysokość jaką mamy do pokonania to 500 metrów – do drugiej stacji przesiadkowej kolejki. Idziemy wg nawigacji, bo droga nie jest wyraźnie oznaczona, aż nas to zaczyna dziwić. Mniej więcej w połowie drogi orientujemy się, że jest to stara trasa już praktycznie nieuczęszczana, a większość osób z nielicznych, które się nie wwiozły kolejką idą nowo wyznaczonym, zdaje się dużo łatwiejszym szlakiem. My brniemy w śniegu, zdarza się nam zapadać po pas. Wydostanie się z takiego śniegu z 20 kg plecakiem nie jest proste. Ale powoli do przodu. Trasa wiedzie kamieniami i resztkami topiącego się śniegu. Ostatni jej etap jest kompletnie zasypany śniegiem! Idziemy na ślepo wg nawigacji, mając nadzieję, że uda się przejść, bowiem zostało jakieś 200 metrów do celu. W końcu udaje się dojść. Zmęczeni i zadowoleni, że udało się bezpiecznie przejść odpoczywamy. Daje się odczuć lekki chłód, mimo, że słońce świeci z tak wielką intensywnością, że zdjęcie gogli staje się niemożliwe. Dziękujemy firmie Arctica, za oba modele, które w warunkach lodowca sprawdziły się idealnie. Szukamy miejsca na nocleg. Po chwili ukazuje się nam niewielka polana, która po wyrównaniu świetnie się nadaje by spędzić tu najbliższą noc. Pogoda lekko mglista, ale stabilna. Wysokość 3500 metrów.
Dzień 6
Ze snu wybudza nas odgłos wyciągu krzesełkowego, który myśleliśmy, że jest reliktem przeszłości. Wwożą nim głównie wielkie plecaki, a także pudełka z bananami, zgrzewki wody a nawet jajka! Cóż… my wszystko dźwigamy na własnych plecach. Po zjedzonym śniadaniu około godziny 10 wyruszamy wzdłuż nartostrady w stronę nowo wybudowanej stacji kolejki Garabashi. Trasa jest dosyć stroma. Powoli zaczynamy czuć również zmniejszoną ilość tlenu w powietrzu. Docieramy do kolejki i rozbijamy się kilkadziesiąt metrów powyżej. Kolejka jest bardzo specyficzna, bowiem gdy schodząc już w dół chcieliśmy się zwieźć, dowiedzieliśmy się od strażnika, że by zwieźć się na dół trzeba kupić bilety na dolnej jej stacji! Nie był to żart, nie zostaliśmy wpuszczeni mimo wielu próśb. Nocleg nasz jest na wysokości około 3850 metrów w totalnej mgle.
Dzień 7
Zaczynamy lekko czuć pierwsze objawy wysokości, boli nas lekko głowa i nie bardzo mamy apetyt na jedzenie. Po dłuższym zostaniu w namiocie czujemy się jednak lepiej i postanawiamy iść dalej. Przez większość czasu idziemy we mgle, czasami się przejaśnia, ale na krótkie chwile. Szlak o sporym nachyleniu, prosty technicznie, ale wszechogarniająca nas mgła połączona ze śniegiem wokół i temperaturą powietrza sięgająca 18-20 stopni sprawia wrażenie osaczenia, wrażenie klaustrofobii i chciałoby się by to jak najszybciej minęło. Po drodze spotykamy osoby schodzące z góry i mówiące że im się nie udało, że był huragan i musieli wracać. Nie dodaje to nam otuchy, ale idziemy wciąż przed siebie. Celem jest nocleg na wysokości 4300 metrów. W końcu jest całkiem fajne, wg nas miejsce, w którym ktoś kilka dni wcześniej nocował. Decydujemy się na to miejsce. Namiot jest na dość odsłoniętym terenie, tak więc osłaniamy go małym murem ze śniegu. W trakcie jego budowy słyszymy w oddali grzmoty. Jakby tego było mało chwilę później przychodzi do nas Rosjanin, który rozbił się po drugiej stronie skał i mówi, byśmy podnieśli mur ze śniegu, bowiem jest to miejsce bardzo niebezpieczne, że bywają tu bardzo silne wiatry, a nawet huragany. Wspomina, że bywało, że wiatr zwiewał namiot z ludźmi w środku. Cóż, słuchając jego rad bierzemy się do pracy i podnosimy mur wokół namiotu do połowy jego wysokości, mając nadzieje, że pogoda będzie nam sprzyjała. Koło godziny 21 kładziemy się na krótką drzemkę. Planujemy wyjść na atak koło godziny 2 nad ranem.
Dzień 8 – Atak
Trudno zasnąć już na tej wysokości, widzimy światła czołówek osób które postanowiły rozpocząć już atak przed nami. Wstajemy, jest dokładnie północ. Pogoda trudna do opisania, niebo mieni się miliardami gwiazd, droga mleczna aż oślepia, księżyc kąpie się w śniegu muskając szczyty i wszelkie miejsca pokryte śniegiem. Nie jest też zimno, pomimo -10 stopni. Ubieramy się i wyruszamy, zostawiając większość naszego dobytku w namiocie. Przed nami idą 4 osoby i 2 osoby za nami. Szlak prowadzi dosyć ostro w górę, po zboczu lodowca. Idziemy po chropowatym lodzie. Jedna osoba zaczyna wracać. Spotykamy ją i pytamy co się stało. Mówi, że ręce mu odmarzają i musi zawrócić. Idziemy w rakach, bez nich nie ma tu czego szukać. Mamy też uprzęże i czekany. Po dwóch ostrych podejściach podchodzimy do trawersu wyglądającego dosyć łagodnie. Okazuje się jednak, że jest to obejście praktycznie ponad połowy wschodniego wierzchołka. Trawers prowadzi prawie bez przerwy w górę, ścieżka jest bardzo wąska, tak że można postawić maksymalnie 2 stopy, a błąd może kosztować spadnięcie po dość stromym zboczu do szczeliny. Zaczynam czuć się źle, jest mi niedobrze i brakuje sił. Może to skutek choroby wysokościowej, a może skutek bardzo małej ilości jedzenia. Po wmuszeniu w siebie kilku kostek czekolady czuje się lepiej. Renia ma się całkiem dobrze. Idziemy dalej. Dochodzimy do przełęczy między wierzchołkami. Tu odpoczywamy, brakuje nam sił. Próbujemy coś jeść, ale niestety nie mamy na nic apetytu. Przed nami bardzo strome podejście, z nadzieją że jest ono ostatnie resztkami sił, już bez plecaka, który zostawiamy obok szlaku próbujemy iść. Stopa za stopą w bardzo powolnym tempie ruszamy. Wpinamy się także uprzężami do liny. Temperatura -10 stopni i palące słońce. Jest godzina 6 rano. Po około godzinie wchodzimy na niewielkie wypłaszczenie. Jest wysokość 5528 metrów wg GPS. Tu robimy sobie przerwę na odpoczynek. Niestety, jest to ostatnie miejsce do którego dochodzimy. Żona informuje mnie, że to koniec i na więcej nie ma sił, a Jej wygląd niestety to potwierdza. Odpoczywamy dalej i nabieramy sił, by zejść po prawie pionowym zejściu, którym przed kilkoma chwilami weszliśmy. Z Bożą pomocą udaje się bezpiecznie zejść do przełęczy, by znów po odpoczynku iść dalej. Palące słońce daje się we znaki. Po około 3 godzinach wracamy do namiotu. Po naradzie decydujemy że nie będziemy próbować ponownie. Schodzimy! Pakujemy się i podwozimy do kolejki, skąd zwozimy się na dół by jak najszybciej pożywić się większą ilością tlenu i wrócić do normalnego samopoczucia.
Epilog
„Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to, aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym” – cytat ten umieściłem dzień przed wyjazdem i może „wykrakałem”, a może przeciwnie dał on siłę, by w odpowiednim momencie powiedzieć sobie dość. Dla nas to najwyższy punkt na jakim byliśmy, i mimo że brakło tylko 114 metrów by zrobić to jedyne najważniejsze zdjęcie, to dla nas jest to wielki wyczyn biorąc pod uwagę również to, że większość osób wwozi się kolejką, a my weszliśmy z ciężkimi bagażami na plecach tak wysoko. Może kiedyś spróbujemy jeszcze raz. Wiemy, że następnym razem, wzięlibyśmy trochę inne jedzenie, wiemy, że wchodzilibyśmy przynajmniej 2 dni dłużej.
Ku przestrodze innych dodam, że po 3 dniach odpoczynku na wysokości 2350 metrów, postanowiliśmy, że spróbujemy jeszcze raz. Pewnie aklimatyzacja została więc musi się udać. Wwieźliśmy się kolejką na wysokość 3850 i następnie przeszliśmy na nocleg na 4300 metrów. Niestety z naszej aklimatyzacji nic nie zostało. Noc była zupełnie nie przespana, czuliśmy się okropnie, nie mogliśmy nic jeść. Jedyne co zostało to spuszczenie głowy i powrót.
Na pewno wyjazd ten wiele nas nauczył i pokazał jak zachowują się nasze ciała na takiej wysokości. Po wyprawie polecieliśmy na tydzień do Moskwy. Nie będę się o niej rozpisywał, bo to nie temat tego bloga, ale dodam, że każdy powinien zobaczyć to przepiękne miasto, czyste zadbane i prężnie się rozwijające. Moc atrakcji, jakie się tu znajdują nie sposób objąć w 7 dni, dlatego też mamy nadzieje, że w niedługim czasie tu powrócimy.
Podziękowania
Chcemy podziękować wszystkim, dzięki którym ta wyprawa była możliwa. Szczególnie dziękujemy naszym rodzinom i przyjaciołom którzy nas wspierali, także modlitewnie. Dziękujemy przede wszystkim naszym Rodzicom, dziękujemy naszym wspaniałym przyjaciołom Gosi i Piotrkowi za udostępnienie sprzętu, dziękujemy firmie Skalnik za duże rabaty przy zakupie śpiworów, liofilizatów, uprzęży i innych niezbędnych rzeczy, dziękujemy firmie Arctica za podarowanie nam wspaniałych gogli, które spisały się idealnie. Jakbym kiedyś musiał kupić gogle, na pewno wybrałbym gogle właśnie firmy Arctica, dziękujemy firmie MeteoPlus za 2 termometry, dzięki którym wiedzieliśmy na bieżąco jaką mamy temperaturę zarówno w namiocie jak i na zewnątrz oraz za wsparcie meteorologiczne, którego nam udzieli na czas wejścia, dziękujemy również firmie AINA za sponsorowanie nam wizy oraz szybkie i sprawne załatwienie spraw z tym związanych.
Galeria wyprawy
ПОЕХАЛИ !
Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to, aby wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym. Walter Bonatti
18.05.2017r.
Do wyjazdu pozostał miesiąc. Dokładnie tylko miesiąc ! Trwają nasze przygotowania kondycyjne oraz logistyczne. Od mojego ostatniego wpisu zaopatrzyliśmy się w jedzenie – liofilizaty, po promocyjnych cenach dzięki współpracy z firmą Skalnik. Od firmy MeteoPlus otrzymaliśmy 2 termometry outdoorowe oraz osłonę meteorologiczną na czas wyprawy. Ciągle również dokupujemy drobne przedmioty, typu pokrowiec na plecak, czy kuchenka. Zaliczyliśmy również wizytę u lekarza, celem skompletowania naszej apteczki – jest już gotowa. Przed nami jeszcze wybór „odpowiedniego operatora”, by połączenia telefoniczne z Rosji do Polski nie nastręczały o ból głowy.
Ostatni miesiąc to również dla nas kontakt z językiem rosyjskim, z którym na co dzień nie mamy do czynienia, a głównie z rosyjskim alfabetem.
Dziękujemy Wszystkim, którzy do tej pory nam pomogli. Mamy nadzieje, że sprostamy postawionemu sobie celowi i po wyprawie przejdziemy do planowania kolejnego wyjazdu, który już nam chodzi po głowach:)
04.04.2017r.
Dzień wczorajszy był ważnym dniem. Niespodziewanie zapukał do naszych drzwi kurier i przyniósł nam paszporty z wizami. Tak więc mamy zielone światło na wjazd. Wizy załatwione z bardzo krótkim czasie dzięki nawiązaniu współpracy z firmą AINA – pośrednikiem w załatwianiu wiz. W zakładce Wymagane dokumenty znajdziecie również opis, w jak prosty sposób załatwimy wizy do Rosji dzięki firmie AINA. W ostatnim czasie zakupiliśmy również Pulsoksymetr oraz rozpoczęliśmy przygotowania kondycyjne.
26.02.2017r.
W ubiegłym tygodniu nawiązaliśmy współpracę z firmą Arctica, w ramach której otrzymaliśmy naprawdę profesjonalne gogle. W piątek dostarczył je nam kurier. Serdecznie Wam dziękujemy!
Zakupiliśmy również nawigację Garmin Oregon 650
Więcej informacji o goglach i nawigacji w zakładce Ekwipunek.
19.02.2017r.
Do wyprawy pozostało już niecałe 4 miesiące:) A nasze przygotowania nabierają przyśpieszenia.
Mamy już namiot, śpiwory, uprzęże, plecaki. Cześć rzeczy pozyskane dzięki naszemu sponsorowi sklepowi Skalnik oraz dzięki Gosi i Piotrkowi.
W ostatnim tygodniu zakupiliśmy również bilety lotnicze na Aeroflot z Moskwy do Mineralnych Wód i z powrotem. Cena nie najniższa, ale cóż … co dzień to drożej, więc nie ma już na co czekać:) Bilety z Warszawy do Moskwy i z powrotem zakupione dużo wcześniej w promocyjne cenie.
Wstępnie porozumieliśmy się również z biurem pośredniczącym w załatwianiu wiz do Rosji.
Firma AINA obiecała nam sponsorowanie jednej wizy. W drugiej połowie marca rozpoczniemy starania o wizę. Dokumenty i formalności, które będą wymagane do jej uzyskania opiszę w zakładce dokumenty.